Klip

środa, 18 czerwca 2008

Dzieło Bogów

Dzieło Bogów

***

Różne kręgi kulturowe prawią od niepamiętnych czasów o ingerencji w świat nadprzyrodzonych mocy, potężnych duchów, czy w końcu tajemniczych bóstw.

W zasadzie każda rasa, a niegdyś nawet każda krainka, miała swój mały panteon bożków, którym oddawano cześć. Przeróżne typy bóstw: od bóstw łowów, domowych ognisk, opieki nad zmarłymi, lecznictwa, natury, po bóstwa miłości, porozumień, waśni, niezgody, żywiołów, płodności, a nawet bogów odpowiedzialnych za zjawiska atmosferyczne, nastroje, emocje, czy w końcu dobro i zło.

Czy ktoś te bóstwa widział?

Nie wiadomo. Nikt taki nie żyje, kto mógłby o nich opowiedzieć. Zachowały się baśnie, podania, skomplikowane rytuały i obrządki, pieśni, malunki, przekazy ustne i pisemne – kwieciste poematy. Mówiono nawet o osobach, które spotkały bogów! Och tak, ich imiona były popularne… tylko jakoś dziwnym trafem – nikt nie mógł tych ludzi znaleźć, każdy o nich słyszał, lecz nikt nie widział.

Od tysiącleci bogom przypisywano przeróżne zasługi, ot chociażby powodzenie w łowach, opady i związany z nimi urodzaj, zarazę wybuchającą w osadzie wrogiego szczepu, czy plemienia. Składano im w respekcie ofiary przez długie lata – ofiary ze zwierząt, z roślin, z pieczywa, placków, z miodów i win, z pojmanych wrogów, z kobiet, mężczyzn, dzieci, kryminalistów. Składano ofiary by przebłagać i prosić bogów o pomoc – o deszcze, o przepędzenie szarańczy, o ozdrowienie bliskich.

I jak to z prośbami do istot, których istnienia nie potrafimy potwierdzić – raz się prośby spełniały, a raz nie. Czasami deszcz przychodził, czasami przybywała susza, a kapłani spędzali długie lata próbując zrozumieć co poczynili źle, czy być może złożyli złą ofiarę, skoro bogowie nie chcą wysłuchać ich wołań.

Chociaż…

Jest w tej historii jeden tajemniczy wyjątek.

Niezależnie ilu było bogów, ile różnych kultów, wyznań, a potem kościołów, absolutnie wszędzie znany był jeden bóg występujący w mitach prawie wszystkich kultur, o dziwo nawet takich, które przez tysiące lat nie miały z sobą najmniejszego kontaktu.

Oj był taki bóg i różne miał imiona na tle dziejów, a tam gdzie był wspomniany zawsze pojawiał się podobny model mitu o powstaniu świata. Niekiedy tego boga traktowano z przymrużeniem oka, chociażby w barbarzyńskich plemionach, które stawiały jego imię z boku, tuż za tytanami wojny i rzezi… W innych zaś kulturach – jak choćby w kręgach ludzkich – jest uważany za najważniejszego boga – a nawet boga jedynego.

Zwą go „Adren” – słowo to rzekomo ze starego, wymarłego już języka, oznaczało funkcję/zawód, którego już się nie wykonuje, a który występował w tradycjach tak starych, że rzadko która biblioteka dysponuje na ich temat zapiskami.

Kiedy pierwotne ludy, szczepy i prymitywne koczownicze plemiona planowały długie podróże pytano się jednego ze starych przewodników gdzie wędrówkę zacząć, tak by uzyskać błogosławieństwo przodków, co najpierw należy zrobić przed podróżą, jakie rytuały odprawić, by podziękować ziemi za to, że ich gościła. Następnie pytano się drugiego przewodnika – tego co kawał świata zwiedził i dobrze znał tereny – gdzie mają się udać i jakie miejsce będzie najodpowiedniejsze na ponowne osiedlenie się. Kolejny był przewodnik co znał się na wspinaczkach, łowach, co znał w końcu plemię i wiedział ile może maszerować, ile potrzebują snu, czy jedzenia – ten wyznaczał najlepszą trasę między dwoma miejscami, tak by po drodze nie zabrakło im pożywienia, czy by nie wybyli zbyt daleko w niebezpieczne terytoria.

Adren – ostatni, czwarty z przewodników, najmądrzejszy ze wszystkich, spoglądał na wysiłek reszty krytycznym okiem bowiem znał się na każdym z trzech fachów – był duchowym przewodnikiem, znawcą krain i ojcem opiekunem w jednej osobie – on zatwierdzał co ustalili poprzednicy i za jego decyzją wszystko się działo.

Współcześnie zwany jest także „Szarym Panem”, „Panem Sądu”, „Ojcem Sprawiedliwym”. Dla niego nie istnieje ani dobro, ani zło. Jest kwintesencją podziału, granicy, szarej strefy między jednym a drugim biegunem.

Wedle mitu o powstaniu świata – najczęściej głoszonym w obecnym kościele ludzkim – Adren przyczynił się w największej mierze do tego by świat „był”, nie stał się, ale był – by istniał.

Legendy głoszą, że na początku w pustce „egzystował” martwy byt. Nie wiadomo niestety, co ów byt oznacza, prawdopodobnie jakieś istnienie, protoplastę, lub raczej – protoformę rzeczywistości.

Ku martwemu bytowi ściągnęli „Oni” – wedle legend nieokreślona dokładnie liczba świadomych istot (Być może setka, być może piątka… nie wiadomo.) Pośród nich był także Szary Pan – cieszący się wielkim respektem, choć nie pozycją lidera.

„Gdy ujrzeli martwość świata, wielki smutek wlał się w jednych, w innych zaś radość. Szary Pan spoglądał nadal, bez westchnienia.” - Wiadomo, że choć „Oni” byli potężni, to nie przepadali za sobą nawzajem. Część przybyszów zadowolona była ze świadectwa zniszczenia rzeczywistości, którą odnaleźli, zaś reszta opłakiwała wymarły świat. Teksty wspominają często o panujących niechęciach, kładąc duży nacisk na rolę Adrena, który pozwalał im się nienawidzić, lecz nigdy nie pozwolił by ani „zły” nie podniósł ręki na „dobrego”, ani „dobry” na złego, choćby w słusznej sprawie.

Nie wiadomo jaką konkretnie mocą dysponowali „Oni”. Rzecz jasna na umysły obecnych ludzi, to co dokonali starczyło by nazwać ich bogami.

A dokonali wiele!

Legendy powiadają, że „każdy dorzucił coś od siebie” – każde bóstwo przyniosło z sobą część zabraną z innego świata, tak by tchnąć życie w ten, by napędzić martwy byt.

W efekcie świat zapłonął, a stwardniałe lądy pękły by zalać się bulgocącymi masami płynnych skał. Bogowie starali się formować to co powstało – każdy na swoją modłę, lecz nic z tego nie wyszło – same spory i konflikty, nic z tego nie pasowało.

Jedynie Adren nic od siebie nie dodał - czekał spokojnie. W końcu przepędził swych kompanów i sam zajął się ustalaniem granic, rozdzielaniem zimna od ciepła, lądów od wody, ciężaru od lekkości. On wszystko ustabilizował i „rozdzielił granicami” – jak istnieje w przekazach – tak by przeciwności nigdy się nie mieszały. Nie zamroził świata, ani go nie rozgrzał do białości, miast tego pozwolił by każdy jego aspekt znalazł swoje prawdziwe jestestwo w środku – w złotym środku między skrajnościami.

Na końcu legend znajduje się jedynie adnotacja, że gdy odbudował martwy niegdyś byt i przywrócił mu oddech, na wzór tego co pamiętał zbudował na powierzchni istoty żywe, rośliny, zwierzęta, ludzi.

Na dobrą sprawę, nic więcej nie wiadomo na temat powstania świata. Tu poglądy różnych kultów i religii się rozbiegają – jedne mówią, że bogowie zeszli na powierzchnie by rządzić, inni (Jak ludzie) że bogowie się wynieśli, a jedynie ich patron pozostał, a jeszcze inni gloryfikują swoje bóstwo przeinaczając historię do własnych potrzeb.

1 komentarz:

MJJW pisze...

Ciekawa koncepcja, ale nieco mglista. Warto byłoby ją nieco rozszerzyć i wzbogacić. Interesująca również postać Bytu Podziału, Stwórcy...