Klip

środa, 18 czerwca 2008

Kreator i matematyczne kroniki

Kreator i matematyczne kroniki

*

*

*

Grupa odizolowanych od reszty świata istot, wysoce w nauce rozwinięta, nazywające się po prostu „Cywilizacją” przed wieloma laty w podziemnych schronach odkryła skarb, o którym trudno nie wspomnieć.

A skąd wzięła się Cywilizacja? – To powinno być pytanie postawione na początku.

Otóż istnieje w dalekim świecie taka pustynie, na której życie niemalże istnieć nie może. Fronty atmosferyczne bezustannie spychają nad te wysuszone lądy grube, czarne pokrywy chmur – lecz nie zwykłych obłoków. Chmury te pełne trujących gazów, toksycznych substancji wypełniają powietrze żrącymi płuca związkami, kwasami, szklanym pyłem, lotnymi tlenkami.

Gdy ludzie osiedlali się na jednym z kontynentów, kilka plemion (z nieznanych przyczyn) zostało zmuszonych do dalekiej emigracji w nieprzyjemne terytoria.

Jakimś cudem ci ludzie przetrwali na pustyni, co nie udawało się wielu przyszłym podróżnikom – śmiałym odkrywcom.

W otoczeniu toksycznego środowiska poddali się różnym transformacjom, żyjąc pod ziemią i odżywiając się skalnymi naroślami, oraz swymi zmarłymi.

Surowe warunki zmusiły ich do zwarcia szeregów i silnej, wspólnej pracy na rzecz przetrwania. By przeżyć, musieli wymyślać sposoby na pozyskiwanie czystej wody, na hodowlę trzody, na pozyskiwanie żywności, czy w końcu na wykorzystywanie „rzeczy” znalezionych w piasku do przetrwania. Wszystkie te czynniki przyspieszyły rozwój techniczny społeczności. Tysiące lat obcowania z niebezpiecznymi substancjami nie tylko wyrobiły w nich odporność ale i niespotykane u innych ras cechy. Kiedy inne cywilizacje dopiero nauczyły się topić brąz, ta Cywilizacja zajmowała się zaawansowaną metalurgią.

Jednakże! Żaden postęp nie nastąpiłby, gdyby nie znaleźli schronienia w pewnym szczególnym miejscu.

Daleko bowiem, w głębi trującej pustyni z powierzchni ziemi wyrastają pnące się ponad chmury tajemnicze… cylindry. Szerokie na tyle, że gdy przy nich stanąć i spojrzeć na boki, zdają się być płaską ścianą. Wewnątrz były puste – jak kominy – czerpiąc świeże, nieskażone powietrze z niebosiężnych pułapów.

Wewnątrz „czarnych kominów” połączonych głębokimi podziemnymi kondygnacjami i komorami Cywilizacja zbudowała swe miasta.

Jak się okazało, ktoś umieścił te monumentalne konstrukcje pod piaskami pustyni nie bez powodu – jedna z hipotez głosi, że tylko ktoś kto dzięki inteligencji potrafi przeżyć w takim środowisku i rozwinąć się, będzie potrafił zrozumieć to, co ukryto w najgłębszych komorach.

Tam Cywilizacja odkryła setki tysięcy płyt wykonanych z nieznanego materiału - niezwykle trwałego, odpornego na wszelkie zniszczenia jakie mogłyby pojawić się z czasem. W płytach szerokich i wysokich na wiele metrów wybito ciągi równych otworów (mniejszych i większych) umiejscowionych w równych rzędach. Przez długie lata myśliciele pustynnego ludu zastanawiali się nad ich znaczeniem nie mogąc dociec zastosowania.

***

Język nauki

Próbowano przebadać wszelkie możliwe kombinacje, dopasować zestawy otworów do mechanizmów znalezionych w tytanicznych wieżach lecz wysiłki spełzły na niczym, aż pewnego dnia jeden z zasłużonych dla Cywilizacji matematyków rozwiązał zagadkę.

Mniejszym otworom przypisał wartość ujemną, większym – dodatnią, reprezentując je na zasadzie zer i jedynek - najprostszego z kodów. Oczywiste było, że ktokolwiek zostawił „tablice” nie użył swojego języka – którego pewne i tak nikt by nie odgadł z racji różnic rozwojowych i kulturowych. Użyto języka matematyki – uniwersalnego kodu językowego, który zrozumie każda zaawansowana intelektualnie forma życia.

Pierwsze z tablic przedstawiały kody tłumaczące zasady przyjmowane w matematyce użytkownika, który posługiwał się naprzemiennie systemem szesnastkowym oraz dziesiętnym. Rozszyfrowanie tych informacji pomogło stworzyć pierwsze mapy znaczeniowe – układy współrzędnych pomagające opisać geometryczne formy, przypisać konkretne znaki liczbowe kołom, kwadratom, trójkątom, rombom, liniom prostym, krzywym, odcinkom, parabolom, a także figurom przestrzennym.

Po uzyskaniu podstawowych kodów służących opisaniu świata oraz jego właściwości, naukowcy Cywilizacji – specjalnie szkoleni szyfranci – przeszli do poznawania właściwości składników chemicznych oraz praw fizyki i związanych z nimi teorii.

Uzyskanie pełnego opisu substancjalnego świata zajęło Cywilizacji blisko trzy wieki: wyróżniono rodzaje organizmów komórkowych, ich składy, procesy by stopniowo przechodzić coraz wyże, do złożonych procesów i złożonych istot.

Jednym z najważniejszych etapów było odszyfrowanie kodu… jak go następnie nazwano – „Kodem Funkcji”.

Używając prostych zestawów znaczeń – przykładowo: osoba, rzecz, wektor od rzeczy w kierunku drugiej osoby – określono „Oddawanie”. W przeciwny sposób określono „Przyjmowanie”. Tą drogą opisano relacje zysk/strata, przyrost/spadek, niski/wysoki, potrzebujący/zaspokojony, oraz tysiące innych znaczeń.

Tablice ponadto zawierały wskazówki jak otworzyć kolejne pomieszczenia podziemnego kompleksu, gdzie umieszczono tysiące perforowanych płyt – zapewne po to by upewnić się, że „czytelnik” wie dostatecznie dużo, by przejść dalej i nie zrobić sobie krzywdy wiedzą zbyt wielkiej wagi.

***

Kreator

Na kolejnym z poziomów, nareszcie przedstawił się autor matematycznego słownika, opisując się kilkoma przymiotami: posiadający wiedzę, tworzący, przybysz, odkrywca, ciekawski, budujący, naprawiający.

Naukowcy Cywilizacji nazwali go w skrócie Kreatorem. Imię widocznie pozostało nieistotne.

Kreator rozpoczął inwokację przygotowującą swych odbiorców naprawdę o tym jak wyglądał świat i co zostało zrobione by go naprawić. W kolejnych komorach oddzielonych od reszty zamaskowanymi włazami nie do otwarcia siła, według chronologicznego porządku ułożył swą kronikę – najstarszą księgę znaną światu – spisaną za pomocą liczb.

***

Kronika matematyczna

Według pierwszych tablic planeta niegdyś żywa wymarła w wielkim kataklizmie. Wszystkie stworzenia, to co żywe, zielone i piękne pochłonął dym, ogień i trucizna w gorejącym powietrzu. Planeta stała się kulą ognia i płynnej skały – czerwoną jak samo słońce. Ci, którzy zdołali zeń zbiec przed katastrofą (w niejasny nawet dla Cywilizacji sposób) uciekli w przeróżne zakamarki rzeczywistości chowając się przed wspomnieniami na długie ery wygnania.

Planeta stygła i po eonie wychładzania zamieniła się w zmarzniętą skorupę szaro-czarnej skały. Kreator sam nie pamiętał co było przyczyną tragedii, to co wiedział sam zachował z antycznych podań – podobnież z czasów gdy jego rasa wyglądała zupełnie inaczej, niż po milionach lat ewolucji.

Naukowcom Cywilizacji do głów nie mogło wejść, jak długo może istnieć taki intelektualny konstrukt, jak ta społeczność uciekinierów.

Kreator był przedstawicielem tej społeczności – tak zaawansowanej w nauce, że udało im się wyprzeć umieranie, a nawet potrzebę używania ciał – cokolwiek miało to znaczyć. Kreator za czasów swego zaistnienia obracał się w morzu danych, informacji o starodawnych dziejach przekazywanych już nie tylko za pomocą misteryjnie utkanych maszyn, ale i kolektywnej jaźni – jak wywnioskowali szyfranci z zestawień znaczeń: umysł, pamięć, obrazy, wspólnota, więź, pobieranie, zysk, jednostka.

Istoty Jemu Podobne „naprawiły” i przystosowały do życia wiele światów we wszech-rzeczywistości, by w końcu powrócić do tego świata, z którego uciekli.

Znali tajniki przetwarzania światów, lecz brakowało tu jednego czynnika, jednego pierwiastka, które Jemu Podobni musieli zwieść ze sobą z różnych zakątków świata.

I w końcu przybyli z powrotem zrzucając na powierzchnię świata kolosalne ilości Trytanium – Ciężkiego Złota.

Za pośrednictwem tego… żywego metalu, Kreator obudził w zastygłej planecie ogień by stopić ją na nowo – uwolnić mieszaninę związków i gazów zebranych pod powierzchnią lecz tym razem samemu zająć się ich przemieszczaniem i przyspieszonym formowaniem. Tajemnicze Trytanium rozpuściło się w całej skorupie planety oraz w głębi jej wrzącego płaszcza, przesiąkając ją do cna. Za jego to pomocą śmiało manipulował najmniejszymi cząsteczkami, czyniąc to co uczynić powinny miliardy lat – w zaledwie kilka tysięcy.

Stworzył powierzchnię i okrył ją wodą, spowił powietrzem, obronił ozonem od piekącego słońca. Lądy zasiał zielenią i ustanowił nań życie według obrazów i danych kolektywu.

Te wydarzenia zbiegły się z wielkimi zmianami Jemu Podobnych – Kreator ze smutkiem bowiem stwierdził, że od lat nie powstał „nikt nowy”, jakby stracili motywację sposobność do rozmnażania, czy sens życia. Kreator zaś patrząc na swoje osiągnięcie odnalazł nowy cel i gdy Jemu Podobni przemijali, on postanowił przenieść swą jaźń w żywy metal – w niezliczone pokłady Ciężkiego Złota. Postanowił, że będzie bronił i strzegł tego co żyje pod jego opieką.

Lecz z czasem pochłaniała go apatia, zmęczenie i senność. Bojąc się, że rozmyje się w osamotnieniu lub prześpi własną zgubę, stworzył Kroniki – jako swe podziemne sanktuarium, zostawiając swój dorobek – we wciąż zamkniętych dla Cywilizacji komnatach – które nadal czekają na odkrycie.

Kroniki swe opisał szczegółowo, lecz nie sposób opowiedzieć co się w nich kryje od tak sobie, co najwyżej możliwe przedstawić w skrócie.

Od niemalże pierwszego dnia, do ostatniej tablicy kończącej się słowami: sen, stop.

Brak komentarzy: